W swoim pierwszym, po tragedii smoleńskiej, wpisie utyskiwałem na opieszałość rządu, który dopiero po prawie 6 godzinach od wypadku zareagował enigmatycznie w mediach. No cóż, dziś dzięki doniesieniom rzepy i gw1990, wiem już że niesłusznie oskarżałem polityków PO.
„Samolot z prezydencką parą na pokładzie rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. o godz. 8.56.
Po godzinie 12 w Hotelu Sejmowym zjawili się funkcjonariusze ABW. Weszli do pokojów tragicznie zmarłych parlamentarzystów, aby zabezpieczyć rzeczy osobiste, na których był materiał genetyczny – niezbędny do identyfikacji zmarłych. „
Rzecz działa się za zgodą Bronisława Komorowskiego (przypomnijmy znajdującego się w drodze do Warszawy).
Zadziwiająca jest sprawność ABW w zabezpieczeniu materiału genetycznego, tym bardziej, że niemalże wyprzedza informację o losie pasażerów feralnego lotu. Ponad to z informacji różnych osób (rodzin i znajomych) po tych przeszukaniach, które nie były konieczne ponieważ Rosjanie i tak pobierali materiał genetyczny od rodzin przybyłych do Moskwy, trudno doszukać się niektórych rzeczy (np. laptopa Aleksandra Szczygły).
Wychodzi na to że ABW nie tylko wiedziało, przed oficjalnym potwierdzeniem informacji, że wszyscy na pokładzie samolotu 101 nie przeżyli ale miało równie pewne informacje które ciała będą wymagały badań DNA, w celu identyfikacji. Bo zdaje się nie wszystkie z 96 ofiar stały się obiektem zainteresowania kolegów pana Bondaryka.
Jak widać podwładni Donalda Tuska wcale nie siedzieli bezczynnie czekając na wiadomości z Moskwy, działali szybko i sprawnie a ręce mieli zajęt przetrząsaniem rzeczy konkurentów politycznych.
http://www.rp.pl/artykul/2,465651_ABW_zbierala_DNA.html
http://wszolek.salon24.pl/173811,abw-weszla-do-mieszkan-ofiar